Kamil-

Kamil – ktoś, kogo się nie spodziewałem, a raczej nie chciałem się spodziewać. Przedstawiciel autochtonów o domyślnym nastawieniu oscylującym gdzieś między słowami złowrogi, niechętny oraz wypierdalać.
Kamil- – ktoś, kogo na pewno nie spodziewałem się spotkać w związku z powyżej przedstawioną definicją, cechujący się brodato-uśmiechniętym licem, lubiący innowacje w sprawach powiązanych z ochroną mieszkania oraz dzierżący przypinkę z pacyfą na okryciu okalającym jego głowę.


Minuty po godzinie dziesiątej, dzień początku maja, rok wstecz.
Stanowczo nie lubię poznawać nowych osób. Wyjątek, jak widać, stanowią persony podzielające mą pasję, lecz wtedy również pierwej stosuję odpowiedni filtr.


Nie rozwodząc się zbytnio, powrócę do ówczesnych realiów.
Celem spotkania było zwiedzenie ciekawych [architektonicznie] przestrzeni miejskich, które wyjątkowo łatwo ulegają przyrządom fotograficznym.
Na sam początek udaliśmy się do kamienicy, która w swym wnętrzu kryje dwie niemal identyczne, a mimo to intrygujące klatki schodowe.
Zaczęliśmy od spenetrowania nieco mniej urodziwej bliźniaczki.
Będąc na górze, powoli realizowaliśmy założenia planu, wykonując szereg luźnych fotografii. Nigdzie się nie spieszyliśmy, bowiem dzień był długi, a warunki poznawcze zwiastowały całkiem udaną kooperację.


Po chwili pomysły się skończyły, zatem zarządziłem zejście i udanie się dalej. W trakcie odwrotu w pewnym momencie z zabudowanego do połowy pustakami wejścia do mieszkania wyłonił się jednak Kamil-.
Początkowo zakłopotaną minę ze względu na nieprzystosowanie klatki do wizytacji po chwili zastąpił uśmiech, gdyż przedstawiliśmy mu swoją opinię, która wznosiła mniej estetyczną siostrę ponad tą rzekomo przygotowaną pod amatorów zakręconego, architektonicznego piękna. Kontynuując pogawędkę udaliśmy się do pierwszej klatki. Po chwili jegomość nas opuścił, dając uprzednio wytyczne odnośnie wyjścia z zamkniętego już obiektu i życząc udanych ustrzeleń odmalowanej siostry.

W trakcie podejścia udzieliłem jednej ze swoich pierwszych lekcji fotografii, gdyż miałem do czynienia z osobnikiem korzystającym wyłącznie z automatyki swego aparatu i co uważałem za wielce niepoprawne.
Ważne, by nie stać w miejscu.


Dlatego też po chwili skierowaliśmy się do kolejnego punktu – małego domku wciśniętego między kamienice w okolicy ulicy Hożej.
Miejsce jednego zdjęcia, ale ja zrobiłem dwa.

Nie mitrężąc, udaliśmy się zaliczyć kolejną atrakcję.
Dostępu do niej broniły grube drzwi oraz rozmowa z wychodzącym mieszkańcem, dzięki którego pomocy udało się dostać do centrum anglistyki zlokalizowanego w owym niekonwencjonalnym wnętrzu kamienicy. Niekonwencjonalnym zarówno dzięki faktowi, że jedna klatka posiadała prześwit, lecz również dlatego, że przylegała ona do drugiej, choć mniej ciekawej. Mniej ciekawej, ale również posiadającej swoje smaczki w postaci zdobionych drzwi i poręczy oraz oszklonej finezyjnie przegrody oddzielającej dwie siostry, tym razem na podobieństwo syjamskie.


Wcale dobrze, więcej penetracji. Do tego doszła jeszcze piwnica i wyszedł pełen pakiet podziemno-wysokościowy, po którego to zrealizowaniu mogliśmy przejść do odwiedzenia ostatniego punktu wycieczki będącego tym razem atrakcją zewnętrzną.

Jeden z trzech budynków przy ulicy Górnośląskiej wieńczy zmagania fotograficzne oraz naukowe tego dnia, dalej czeka tylko spacer po okolicy i niecały rok czekania na opublikowanie zdjęć.


Z tą niewiastą przyszło mi owego dnia dzielić niedolę.

Fanów ma jeszcze mniej niż ja, solidarnie zatem zareklamuję.

2 myśli w temacie “Kamil-”

Podziel się ze mną swą opinią!