Limit

Limit

słów,

zdjęć,

spotkań.


Rok dwa tysiące siedemnasty w obrazach wykonanych podczas eksploracyjno-terapeutycznych spotkań z vay kmą.


I. Odbicia

Styczeń.

Środek zarówno miesiąca, jak i emocjonalny. Warunki pogodowe kiepskie, ale to raczej ze względu na późną godzinę spotkania. Główne Oko Horysza nie zawsze chce współpracować, zima.

Assassin’s Creed – Praga Płn.

Podwórze znalezione przypadkiem, ulica Stalowa.

Mural przy ulicy Stalowej

A dzieciom zima niestraszna.


Sony A58 (Horysz) + Sigma 10-20 mm f/4-5.6 (Główne Oko Horysza)


2. Jazda

Luty.

Z zimna niekiedy zachodzi się w miejsca sztuki.

Niekoniecznie takiej, z którą byśmy się utożsamili.


Xiaomi Redmi 4 Pro


3. Ramki

Marzec, ups.

Wówczas w Propagandzie.


Zadziałano telefończykiem.


4. lovegay

Otóż, kwiecień.

Bardziej love czy jednak potężny gay? Patrząc na obecną formę, bliżej jest jednak do pierwszej opcji. Nie mylić z formą autora. (XD)

Lubię bezproblemowe wejścia oraz nieświadomych sąsiadów.

Pana Ciecia z owego osiedla serdecznie nie pozdrawiam.

Na szczęście, na koniec trafiła się studnia, której nie strzegł żaden uszczypliwy malkontent.


Horysz wraz z Sigmą, telefończyk takoż.


5. Ojezuuu!!!

Maj – czas trzeźwości.

Szpital Kliniczny Dzieciątka Jezus, niby.


Mobilnie


6. Naruszenie (1)

Maj po raz drugi – naruszenie limitu.

Główny motyw: architektura. (uff)


Horysz


7. JP2BDD (2)

Majowe naruszenie numer dwa.


Telefonos


8. Galeria/Humor

Czerwiec.

Na wystawach niekiedy rozmawia się lepiej niż na przystawach.

Przebłyski/Glimmers – Jakub Julian Ziółkowski



Horysz/Przenośnik


9. Mieszanka, Kamil 2.0 (2)

Wszystko zaczęło się od kotletów. Przybyłem w sukurs zastając swe spotkanie w kulminacyjnym momencie posiłku. Dopomogłem w niezamierzanym dziele i wkrótce wyruszyliśmy we właściwym celu – eksploracji Warszawy. Będąc rzekomym przewodnikiem najpierw należało zrobić wywiad z naszym gościem – przybyszem Akınem z Turcji. Wszystko odbywało się oczywiście w języku angielskim, zatem niekiedy ciężko było nam się wysłowić, lecz mimo to po chwili nie dowiedziałem się niczego… XD
Z ciekawszych rzeczy – chłopak podróżuje sobie po europejskich miastach, dokumentując ich zakątki filmowo, przy pomocy urządzenia, które w sumie bardzo chciałbym wykorzystywać – Sony A7SII. Ale cóż, na niskobudżetowcu też się da, jak widać…
W każdym razie trzeba było obrać za cel miejsca dobrze wyglądające na zdjęciach, tudzież filmach, rzecz jasna. Wybierać długo nie było trzeba, gdyż wszelkie pikantne doznania tego typu doświadcza się głównie w praskich zakamarkach.
Tym razem również nie było inaczej, a po niespełna godzinie staliśmy już w docelowym miejscu. Pierwszym punktem miała być sławna wszelkim elitom szmaragdowa spirala, lecz los chciał inaczej.
Przechodząc obok wejścia do kamienicy nieopatrznie obróciłem głowę wgłąb, lustrując przelotnie widok. Oceniwszy sytuację przyspieszyłem nieznacznie kroku, ażeby jedynej w naszej trójce niewieście nie wpadło do głowy to, co wpaść jednak musiało.
– Eryk, zaczekaj! – zawołała, raptownie znikając w bramie.
– Noż kurwa mać, naprawdę? – burknąłem naprędce, starając się wyprzedzić nowego znajomka, by zasłonić go przed pożerającymi spojrzeniami autochtonów.
Ich było, chyba, czworo.
W miarę młody, acz na pewno starszy, przedstawiciel kasty dresów pierwotnie odziany jedynie w dolną część garderoby oraz klapki, jego rodzice oraz sasiad.
Zatrzymam się na tym pierwszym, wszak to jemu przyszło z nami debatować.
Około 26 lat, wysoki, ale nie potężny w budowie, krótkie, jasne włosie przykryte czapką z daszkiem (i trzema paskami). Na twarzy wielki uśmiech, a to dlatego, że konwersacja to najprawdopodobniej najciekawsze, co dziś spotka owego osobnika. Swoją drogą to kolejny napotkany przez nas na szlaku Kamil, poprzedni również pełnił rolę informacyjną, również był nietypowy. Ciekawe czy to początek jakiegoś zwyczaju, spotykanie nosicieli tegoż imienia…

Wracając jednak do naszej wizyty, pochłonięty do reszty młodzieniec wypytywał nas z entuzjazmem o cel tego momentu, toteż wyjaśniliśmy zwięźle o wizycie naszego znajomka.
– A on to jakiś Włoch?
– Właściwie Hiszpan.
Lekko naginając rzeczywistość pozwiedzaliśmy chwilę dziedziniec, cały czas okazując wielki szacunek oraz podziw, po czym przyjęliśmy zaproszenie do środka kamienicy.
– No, widzicie tutaj, to my wszystko z rodziną zrobiliśmy. Kiedyś to tu taki syf był, ale zobacz, no, tam – energicznie wskazał, zaczepiając „Hiszpana” – jakieś obrazki kiedyś były, ale żeśmy wszystko oczyścili.
Obserwowałem bacznie ręce jegomościa, ale wszystko wskazywało na to, że faktycznie jesteśmy dla niego niczym podopieczni przewodnika i najwyraźniej miał niemałą frajdę, opowiadając nam o tym, jak to oszpecili ową klatkę, nadając jej uroku opuszczonej rudery. Nie mówiłem tego wszystkiego na głos, wręcz przeciwnie, powoli przytakiwałem, myśląc, że decyzja o wczorajszym wygoleniu boków mogła być jedną z roztropniejszych w ostatnim czasie, biorąc pod uwagę zwyczaje dzielnicy, którą przyszło nam eksplorować.
Kończąc swój wywód, Kamil pozwolił nam pozwiedzać chwilę na własną rękę, zaznaczając byśmy koniecznie potem do niego wrócili i powiedzieli, jak nam się podobało.

Uwieczniwszy co trzeba na fotografiach, pogawędziliśmy chwilę z gospodarzem. Od zachwytu była oczywiście vaykma, zatem sytuacja była całkowicie pod kontrolą, a sam mogłem zająć się obserwacją otoczenia, zauważając, że dookoła reszty lokalnego towarzystwa pojawiła się przyzwoicie duża kupka kiepów. Wyjście na dwór w taką pogodę to szczyt, jasne?
Następną atrakcją było zrealizowanie pierwotnego założenia, czyli wstąpienie do kamienicy mieszczącej kilka okazałych tajemnic, z czego spiralna klatka schodowa o barwie morskiego szmaragdu była istotnie największą. Na drzwiach frontowych zastaliśmy jednak informację o remoncie, jednak nic nie było w stanie zrazić nakręconej już do granic możliwości damskiej części ekipy, toteż weszliśmy do środka, by wypełnić nasze płuca pyłem.

Dla nich była to odmiana od papierosów, dla mnie od czystego powietrza, gdyż palenia nie toleruję uskuteczniam.

Reszta spaceru zapewniła nam jeszcze kilka praskich widoków, a uzupełnieniem i końcem okazało się Powiśle, przez które przeszliśmy spacerem, żegnając się na jednej z najbardziej zapchanych w czerwcowy weekend ulic.
W sumie wyszło całkiem ciekawie, nie zaprzeczę.


Horysz + Rybak + Heliusz


10. X

Wkrótce.

Podziel się ze mną swą opinią!