Lodowa Klątwa

Jakiś czas temu natknąłem się na złą moc w pewnym ośrodku, o czym część z Was zapewne czytała. Niecały rok wcześniej wydarzyła się nieco inna konfrontacja. Mało się mówi o niektórych miejscach, zazwyczaj aby uchronić je przed dewastacją. Jednak niektóre z nich pomijamy celowo.

1zima

Pierwszy raz odwiedziłem ten obiekt zimą. Wówczas wszedłem na posesję jak gdybym był tam milion razy wcześniej. Już po kilkunastu metrach musiałem przystanąć, choć nic szczególnego się nie wydarzyło. Zatrzymał mnie widok.Taka willa, świdermajer, czy bies jeden wie co. Na pewno coś ze stylem, jaki rzadko uświadczysz w dzisiejszych czasach. Wtedy, to jest zimą, przykryta śnieżną czapą i muśnięta lodem, sprawiała wrażenie nieśmiałej, usypiając tym samym moją czujność, która i tak swego czasu przechodziła rehabilitację.


Gapię się tak krótką chwilę, cykam parę fot, po czym idę szukać wejścia. Na parterze kuchnia, w niej straszny syf, potłuczone talerze, rozsypane leki… Sporo osób musiało tu być przede mną. Albo po prostu komuś wyjątkowo na czymś zależało, skoro przewrócił do góry nogami całe to, niepołączone z górą pomieszczenie.
Znalezienie drogi do środka nie stworzyło mi trudności, albowiem zarówno balkon, jak i drzwi frontowe były otwarte.
Wybierając pierwszą opcję wkraczam do willi a to, co widzę, to piec otoczony czarną sadzą, rozłożona kanapa, fotele, stylowe okna. W sumie oprócz tego ostatniego to nic niezwykłego w tym pomieszczeniu nie było.

DSC08728-Pano-Edit

Kierując się dalej po prawej stronie w ścianie widzę dziurę. Zrobioną celowo, niegdyś zasuwaną – wszystko wskazywało na to, iż była to winda, którą dostarczano posiłki z umieszczonej poziom niżej kuchni. Rozsądne rozwiązanie, biorąc pod uwagę drogę, jaką trzeba było pokonać, aby dostarczyć jedzenie do najbliższego pokoju, nie mówiąc już o wchodzeniu po schodach, do których własnie dotarłem.
Kolejne dziwaczne i praktyczne jednocześnie rozwiązanie. Mała, spiralna klatka schodowa, ze ścianami pomalowanymi na zielono, a schodami i poręczą na brązowo. Wyjątkowo fotogeniczna, choć ciasna, a stopnie jakieś takie strome…

DSC03452

Wchodziło się przyjemnie, ale, to co zaserwowało mi drugie piętro do takowych już nie należało. Zerwana z okna zasłona, masa gruzu, sprośne czasopisma, rozebrany na części telewizor i wiele innych rzeczy składających się na ogólny nieład. Pozytywnym akcentem na tym piętrze była stara szafa, ciepły płaszcz, dobrze zachowany fotel z tabliczką zachęcającą do jedzenia warzyw i owoców, oraz całkiem duży balkon, z którego zerknąć można było na posesję lub poopalać się w słoneczny dzień.

DSC03414
Zrobiło mi się potwornie duszno, więc wyszedłem odetchnąć. Na kafelkach leżą pomarańczowe dachówki, a poręcz oplatają powoje, które ciepłą porą zapewne wypuszczą kolorowe liście. Zauważam też oparty o betonową balustradę przedziurawiony przez jakiegoś nikczemnika obraz. Dobre miejsce na refleksje, pomyślałem, obserwując śnieżne pole pode mną.

DSC03416
Wracając do środka poczułem zmianę w swym nastroju. Tak jak na balkonie miałem okazję wyciszyć umysł, tak wewnątrz willi panował nachalny potok, szum, zamęt.
Zignorowałem to ostrzeżenie jakie dał mi organizm i udałem się wyżej, aby zbadać strych oraz zdobyć wieżę.
Ciemne, przegniłe belki, ziemia wymieszana z drewnem i całkiem sporo światła jak na poddasze. Wystarczyłoby tylko odpowiednio wczesne załatanie dachu i całego tego rozgardiaszu na strychu by nie było.
DSC03439
Została wieża, wchodzę już po schodach. Strasznie one strome i oblodzone, sufit nagle się obniża, a na szczyt wychodzę zgarbiony przez drzwiczki, o które obiłby się nawet karzeł. Ładny widok, dookoła pełno drzew. Gdzieś za mną płynie Wisła, którą zapewne bym dostrzegł gdyby nie las. Patrzę, rozmyślam i nagle tracę zmysły. Kręci mi się w głowie, zaczynam się pocić, czuję potrzebę zwymiotowania.
Reszty już nie pamiętam.
Dochodzę do siebie na przystanku autobusowym, nie jestem pewien co się przed chwilą wydarzyło. W głowie mgła, ale wiem, że na terenie willi zapanowało jakieś ścierwo, zdolne przejąć władzę nad ludzkim umysłem. Czy coś więcej? Myślę, że po prostu szybko opuściłem teren, nie dając się do końca przejąć, lecz to coś kontrolowało mną na tyle, że nie pamiętam konkretnie co się stało. Jedyne co się zgadza to czas… Minęło 5 minut odkąd stałem na czubku wieży.

Za chwilę przyjedzie autobus. Wrócę tu, gdy będzie cieplej.


 

Przyjechałem tu jeszcze kilka razy. Tymi razami klątwy już nie spotkałem. Może dlatego, że powoli zaczyna coś się dziać. Z każdą kolejną wizytą obiekt zastawałem w lepszej kondycji. Jesienią na parterze i piętrze nie było śladu po całym syfie, a większość śmieci została bezpowrotnie usunięta. Świetny znak dla tak pięknego obiektu.

Letnie odwiedziny, najbogatsze w materiał:

 

DSC08159-HDRDSC08173DSC08180DSC08192-PanoDSC08195DSC08199DSC08225DSC08295DSC08315-HDRDSC08309-HDRDSC08238-HDR

Na tym samym terenie znajduje się również kilka drewnianych budynków, prawdopodobnie domków letniskowych.

DSC08247DSC08265

Jesień:

3jesienDSC08684-PanoDSC08694DSC08699-PanoDSC08714DSC08734

Ostatnia, mroźna wizyta:

DSC089144mroz

Na koniec podobne, acz nieco inne zestawienie co w jednym z ostatnich postów – „Pod wiśnią żywot swój wiodła”:

4-poryroku

 

Jeżeli chcesz pozostać informowany o nowym materiale, zachęcam do polubienia mojej strony na Facebook’u, lub zapisania się do subskrypcji bloga!  (obie opcje możliwe są na pasku bocznym znajdującym się po lewej stronie) 🙂

Podziel się ze mną swą opinią!