Krzesła II – ???

Poruszając się w tematyce wakacyjno-wypoczynkowej (dla niektórych jestem spóźniony, lecz niektórzy, w tym ja, mają jeszcze kilka dni laby) temat należy wyczerpać w 2/3.
Czemu tak? Albowiem cykl „Krzesła” ukazać się miał pierwotnie w dwóch częściach, lecz przypadkowym przypadkiem trafiłem na kolejny trzymający gardę ośrodek i ostatecznie, choć nieprędko, ukaże się jeszcze jedna odsłona.
W przyszłości może nawet kolejne, zobaczymy co czas przyniesie.
Z życiem.

Po pierwszym ogłoszeniu parafialnym.

Krzesła II – ???

Dnia owego ekscytacja objawiała się na czerwono. Trójka przybyszy powitana godną ulewą w MniejIsitotnymMieście na koncie miała 1.
Ażeby konto zasilić do 2 czas nadszedł na działanie.
Szeroką, cienką, dziurawą i głośną przeszkodę przebyli, bo jak tak w ogóle można?

Szeroki lub gęsty (dylematy śmiertelnika) dywan trawy leżał na swoim miejscu. A miejsce było jakieś takie umarłe, choć na każdym kroku widziany był ruch. Nietuzinkowy, czasem szybki, lecz na ogół zielony. Trochę statyczny, do czasu gdy odetchniesz z ulgą.
Bredzę? Zdarza się.

Przynajmniej wiem, co powiedzieć.

Budynków było kilka. Coś około 5, ale różnie bywa gdy człek podąża w amoku. Nie jestem w stanie wytłumaczyć jak działa halucynogenne powietrze.

dsc00281

Na pewno przyjemnie.

dsc00360 dsc00335 dsc00384 dsc00380 dsc00378

Owijając w bawełnę nakreślę co nieco:

Gdybym była w pełni sprawna, może byłoby inaczej.
Pół południca, pół północnica zażywała regeneracyjnej kąpieli w ???. Działo się to w pomieszczeniu zwanym kuchnią, gdzie leżała cała masa nieprzydatnego chłamu. Wszystkie te kotły, piece, zamrażarko-lodówki, kuchenki, stoły i inne rzeczy, które zazwyczaj bywają w dużych kuchniach obsługujących spędy, nie miały tu żadnego zastosowania, zatem miano nieprzydatnego chłamu i tak było oznaką jej wyrozumiałości. Jedyną chcianą rzeczą w tym pomieszczeniu była wanna, zwana balią, wypełniona po brzegi ???. Stała ona mniej więcej na środku jadłoprzygotowajni, lecz bez wrażenia, że została tu wepchnięta. Wręcz wydawało się, iż cały chłam jest mniej chciany od balii. Wszystko za sprawą właścicielki.

Niejasności ciąg dalszy, gdyż po dłuższej chwili mogłeś stwierdzić niewidzialny obserwatorze, że wszystko i nic opiera się na ???, które jakoby było czynnikiem ciągnącym w dół znaczącą część sklepień tego miejsca. Być może to czasowe zagięcia przestrzeni grawitacyjnej, lecz równie sensownym wyjaśnieniem zjawiska może być źle dotknięta klamka frontowej wejściówki.

Tak czy siak nie wpłynie na to zwykły człowiek, choć zapewne on to zaczął.

Idąc dalej, chciałoby się w owej balii odpocząć, lecz materia niestatyczna i niedynamiczna pozwala jedynie na szybki szelest spodni, tj. zwiedzanie żwawym krokiem obiektu, idąc ci w sukurs i zatrzymując gniewną dziewicę przed przecięciem twej drogi, choć ta niezmiernie by chciała urwać twój paluszek lub główkę.
Tak się jednak zazwyczaj nie dzieje, zatem możesz utożsamiać się z ostatnim wczasowiczem, przemierzając zapadłe korytarze w asyście mroku.

dsc00333 dsc00282

Może jednak nieco więcej o zmorze ośrodka.

Gdy wakacje dobiegają końca, w ludziach wzbiera cała masa uczuć. Nostalgia ukierunkowuje jednakowo naszym myśleniem, łatwo się zapomnieć.

Taki też los spotkał bohaterkę. Osierocona za młodu, pewnego lata w końcu nadarzyła się okazja, aby pierwszy raz pojechać na wczasy. Zwykły obóz, mniej zwykli ludzie, niezwykłe miejsce.
Jako dwie pierwsze wzmianki można traktować neutralnie, bądź negatywnie, jeżeli ktoś nie przepada za sztampem, tak ostatnia była całkiem pozytywna. Bohaterka od pierwszego wejrzenia była zachwycona budynkiem, w którym przyszło jej nocować. Niecodzienny styl nie przypominał niczego, co wcześniej widziała.
Może dlatego postanowiła związać się z tym miejscem na dłużej.
Sam turnus nie wnosił zbyt wiele, choć dla niej był odmianą, gdyż w końcu mogła zapomnieć o trudach codziennego życia. Poświęciła się odpoczynkowi i wyciszeniu, przejmując powoli aurę, jaką emanował dobytek.
O samych czynnościach rozpisywać się nie muszę, gdyż nie były one istotne, niewiele wnosiły do jej życia.
Dni mijały jeden za drugim, dziewczę z każdym dniem odbierało od „dawcy” kolor.
Nadszedł ostatni dzień. Nabrała tyle koloru, że potraciła zmysły. Nie zamierzała wracać, postawiła na chaos.
Będąc w najmniej uczęszczanym miejscu wykorzystała kolor do omdlenia.
Była jedną z tych, co nikt nigdy nań uwagi nie kieruje, zatem zniknięcie nie zostało wykryte, a bohaterka leżąc kilka dni w hibernacji wyczekała zamknięcie.
Obudziwszy się w ciszy, zauważyła, że dookoła wszystko zaczęło tracić kolor, a jej skóra jest szara. Miejscami popękana, czasem wystrzępiona. Haftowane kwiaty rwąc brzegi sukni zakończyły substytut i leżały wyschnięte obok jej nóg.

Rzeczywistość wyglądała jednak inaczej. Gdyby przypadkiem zdarzyło się, że na teren wszedłby zwykły śmiertelnik, zobaczyłby ciało martwej dziewczyny leżące wśród średnio-wysokiej trawy. Rzecz jasna, nic nie potraciło kolorów.
Wracając jednak do bohaterki, nie przesadziłbym, gdybym stwierdził, iż jest ślepo-martwa.

Wstała.
Lewitowała?
Przez próg zawitała.
Lament wydała!

Wtem wszelkie dobro kolor utraciło,
W materię kruchą naraz przemieniło,
Dach, acz potężny, jęknął piskliwie,
Jakoby patyk zgięty nazbyt gorliwie.

Końca zwiastun obwieszczony,
Piętnem zmory naznaczony.

Przybytek zgodny jak mąż jeden,
Pod komendę zmory dostępny,
Wraz z wolą i duchem opięty
Nim rok nastąpi zwany N7.

Jak zapowiedziało owo porzekadło, tak koniec rzeczywiście nastąpił i ośrodek upadł, a do środka wdała się prezencja o zintegrowanej całości.

Przekładając wszystko wypisane wyżej na nieco bardziej zrozumiałą treść, zmora posiadła ów teren, określając jednocześnie wszelkie zmiany. Kontrola miała trwać dopóki nie przeminie czar, a rok zwany N7 znaczy tyle, co otwarty balkon podczas upalnego wieczoru.

*

Wracając na koniec do trójki przybyszów, zmora zagnieździła się w głowie tylko jednego z nich, ażeby rozbić szyk i skupić się na pewnej ofierze. Nie była widoczna gołym okiem, zatem pechowy wybraniec początkowo myślał, że traci zmysły. Pozostała dwójka, jak zawsze, rozpierzchła się po całym terenie, by nikt nikomu nie wchodził w drogę podczas eksploracji i można było wykorzystać jej potencjał w jak największym stopniu.
Nikt z nich zatem nie widział, jak opętany chłopak krąży raz po raz od kuchni do świetlicy, wykonując machinalnie te same czynności.
Był już stracony, zatem dalsze rozwodzenie się o niemal martwej istocie nie miało sensu.

dsc00296 dsc00300-hdr dsc00312 dsc00319 dsc00322-hdr dsc00328 dsc00330

dsc00303-pano

Lepiej jednak nie mieli jego dwaj towarzysze.
Pierwszy w zasadzie mógłby nie narzekać.
Wszedł do „pałacyku” przez okno, lecz przypadkiem je za sobą zatrzasnął.
„To nic, na pewno jest inne wyjście.”
Budynek pełen był mebli oraz, co dziwne, rzeczy używanych do spania. Mężczyzna miał jednak wrażenie, iż za każdym razem, gdy przechodzi przez hol, materiałów tych przybywa.
A gdy postanowił poszukać wyjścia, o dziwo go nie znalazł.
Wszelkie drzwi były zrośnięte ze ścianami, okna natomiast nie dały się otworzyć. Próba wybicia skończyła się lądowaniem na podłodze materacu, którego jeszcze przed chwilą tam nie było. Z każdą minutą przybywało „odpoczynku”.
Gdy zechciał wstać, przykryła go kołdra.
Dobranoc.

dsc00337-hdr dsc00339 dsc00341-hdr dsc00350 dsc00351 dsc00356 dsc00359

Trzeci podzielił niejako los pierwszego (drugiego, jakby nie patrzeć, również).
Do eksploracji przypadł mu najdłuższy kompleksowy barak.
Gołym okiem było widać, iż podpadł jakoś zmorze, niemal cały gnił i przeciekał.
Wszystko w nim opierało się na korytarzu, ciągnącym się przez całą długość, od którego po bokach odchodziły pomieszczenia.
Młodzieniaszek wszedł na samym końcu, bądź początku tunelu.
Zrazu wydało mu się, iż na przeciwległym końcu znajduje się coś ciekawego, zatem kierowany intuicją tam podążył.
Przeprawa nie należała do przyjemnych, albowiem łatwo było się poślizgnąć na mokrej posadzce, a do tego na ścianach spoczywał grzyb.
Gdy już dotarł do końca (lub początku), był na początku (lub końcu) feralnego tunelu.
Utknął w anomalii czasoprzestrzennej, po której błąkał się jeszcze 151 tygodni.

A jak ta w końcu zmieniła o centymetr położenie w momencie gdy przechodził z początkowego-końca na końcowy-początek, i udało mu się wyjść, dowiedział się, że kumple na niego nie zaczekali, zatem nie mając nic do roboty – umarł.

dsc00363 dsc00361 dsc00365-hdr dsc00371

W sumie to każdy z trzech przedstawicieli płci naiwnej sczezł.
A zmora jak była, tak była.
wmojejgłowie


Przez okres wakacyjny ukazały się jedynie trzy posty, co nie do końca miało się wydarzyć. Wierną część społeczeństwa chciałbym przeprosić, gdyż planowałem co najmniej dwa razy więcej wpisów.
Przekroczona została bariera 20, niby nowy etap w życiu.
Wraz z nadejściem października, wrócę do starego trybu publikowania.
2, góra 3 posty w miesiącu.
Planuję również przebudowę strony, aby ułatwić nieco nawigację, oraz zmienić hierarchię tematyczną (zacznę publikować wiele zdjęć niedotyczących tematyki „urbexu”)

Na koniec puszczę smaczka, co do przyszłej, powstającej gałęzi poszerzającej działalność LTE…


I paradoksalnie najbardziej będzie mi brakować comiesięcznych podróży pociągiem.

dsc00385

Podziel się ze mną swą opinią!