Czas

W pewnej wsi, z dala od obskurnej anomalii znanej szerzej jako miasto, było sobie nienormalne miejsce. Niektórzy nazwą je muzeum, inni skansenem, natomiast autorowi doprawdy przypominało skrawek Białego Sadu.
Składał się on z 3 chat, 2 wiatraków oraz 3 tajemniczych niby-posągów. Wszystko zamknięte na głucho, zarośnięte.
Niby nic fenomenalnego, lecz gdybyś drogi Obserwatorze legł na polu, zamykając przy tym oczy, mógłbyś już się nie dobudzić. I nie grasował tu wcale żaden nikczemnik zarzynający odpoczywających wędrowców, lecz miejsce po prostu emanowało aurą nadzwyczajnego spokoju oraz harmonii. Leżąc, słyszałeś szum drzew oraz odgłosy wydawane przez miejscową faunę przecinane szeptem wiatru.
Idealne miejsce aby oczyścić umysł, któryś zabrudził przez zbyt długi pobyt w mieście.
Lecz o tym jeszcze pod koniec.

dsc03475

Oficjalnych legend o tym miejscu nie ma, choć doprawdy jest ono tajemnicze. Na jednej z polan znajdują się bowiem owe 3 strugane w drewnie posągi. Leśne bożki. Taka trochę jarzębina na żołędziu…

dsc03481
Brodząc w trawie po pas odszedłem do nich, gdyż wydawało mi się, iż jeden leży przewrócony. Dodatkowo był nieco zniszczony, być może za sprawą istot o braku szacunku, lub po prostu zwykłych korników. Tak czy owak postawiłem go w pionie, żeby jako całość wyglądały estetycznie. Odrywając rękę poczułem, iż odchodzi ona wraz z dziwnym klejem, czymś na kształt i kolor żywicy, lecz nieco słodziej pachnącym. W tym samym momencie poczułem również cichy chrobot przypominający pracę jakiegoś mechanizmu. Spojrzawszy na swego buta zobaczyłem dużych rozmiarów chrząszcza. Zagadka rozwikłana.

dsc03443

Chcąc odpocząć po długiej i męczącej drodze usiadłem, lub wręcz położyłem się obok drewnianych statuetek. Przypadkiem zamknąłem oczy, lecz jakbym je wtedy otworzył. Dziwne, bo wydawało się, jakby me powieki były z przezroczystego materiału, wszystko doskonale widziałem.
W tej samej chwili ujrzałem zupełnie inną rzeczywistość. Pierwszą dziwną rzeczą było nagłe pojawienie się słońca na czystym niebie. Chaty, które na początku były dobrze zachowane, teraz stały okropnie zniszczone. To samo z wiatrakami. Nawet trawa została tu skrupulatnie skoszona.

dsc03417
Podszedłem do domku usytuowanego najbliżej dziwnych posągów-uli i zauważyłem, że drzwi są otwarte na oścież. Przekraczając próg niemalże wpadłem jedną nogą do piwnicy, gdyż jedna z desek okazała się być na tyle nietrwałą, aby nie wytrzymać starcia z ludzką wagą. W następnej chwili ogarnął mnie lekki niepokój, dookoła zaczęły pojawiać się objawy chaosu. Wszystko to było w jakiś sposób kontrolowane, a „zniszczenia” przychodziły stopniowo, z upływem czasu. Raz była to sterta rupieci na ziemi, a za chwilę pod moimi stopami ze zbutwiałej deski wyrosły grzyby.

Po chwili przez dziurę w dachu spojrzało na mnie słońce, pośpieszając.
Wyszedłem, w nadziei, iż uda mi się zwiedzić również pozostałe budynki. Przechodząc do nich, musiałem prostopadle przeciąć alejkę, z którą równolegle rosły wysokie drzewa, a na jej końcu widać było mistyczną karczmę.
W trakcie tego przecięcia nogi me jak gdyby ugrzęzły w czasowym budyniu, a trwało to dosłownie moment.

dsc03451
Chwilę potem powróciła płynność ruchów, jednak wraz z pierwszym z nich, szpony dzikiej róży napotkały moją kostkę. Czułem, iż nie było to przypadkowe, lecz nie miałem zamiaru odpuszczać badania terenu, lekceważąc ostrzeżenie (?).
Doszedłem do mocno zarośniętego warsztatu. Pomimo tego faktu, ścieżka doń była wyraźna, choć wydeptana po cichaczu.
Nie miałem wątpliwości, iż ktoś tym miejscem się zajmuje. Potwierdzały to owe ciche ścieżki oraz świeżo wycięta trawa. Jedyną niejasną kwestią pozostał wymiar, w którym postać ta działała. Mimo wszystko, zaraz po przyjechaniu zastałem miejsce totalnie pogrążone przez naturę, lecz dobrze zachowane.
Zatem albo ktoś zadbał o zamaskowanie skansenu iluzją, albo dzięki interakcji z ulowymi statuetkami przeniosłem się do świata o przeciwnie odbitych współrzędnych.
Jest to zjawisko powszechne, lecz zazwyczaj niedostępne, gdyż przejście do takiego „wymiaru” możliwe jest tylko dzięki specjalnej, wrodzonej umiejętności, bądź za pomocą artefaktowych wrót, jakimi okazały się owe ule.
Wszystko powoli stawało się dla mnie jasne, choć nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z takiego rodzaju anomalią. Wydawało się jednak, iż każde wrota mają swojego Czasa, który zarządza swym wymiarem. Wyjaśniła się zatem zagadka czasowego budyniu, lecz zamiast spokoju, poczułem bardziej niepokój.
W odbitym świecie wszystko panowało na zasadach Czasu, gdyż mógł on zarówno zatrzymać czas, jak i zmodyfikować dowolnie przestrzeń.
Wpadłem w sidła.
Nie rozumiałem wszakże, dlaczego nadal udaje mi się zwiedzać teren, pozostając w jednym kawałku.
Myśli te skierowałem jednak na tyły mózgu, gdyż i tak nie wiedziałem jak wydostać się z tego świata, zatem niewykluczone, iż czekała mnie konfrontacja z postacią nim władającą.

dsc03459

Po szybkim zerknięciu do resztek warsztatu pozostał mi jedynie wiatrak oraz karczma. Zacząłem od pierwszego. Wysoki na około 12,45m drewniany młyn sprawiał wrażenie najlepiej zachowanego ze wszystkich znajdujących się tu konstrukcji. Stał na polanie, kilkadzieścia metrów od granicy lasu, zaś od jego tył pokryty był zielonym nalotem. Normalnie wejście stanowiłoby nie lada wyzwanie, gdyż schody kończące się na wysokości ponad 3 metrów, były mocno wybrakowane. Tak się jednak składało, iż tuż przed nimi majaczyła niewyraźne poświata, i gdy podszedłem bliżej, przeniosło mnie na pierwszą kondygnację młyna. Nie cierpię portali…

Wewnątrz wszystko zachowało się w dobrym stanie, nie licząc gdzieniegdzie widniejących śladów występowania korników. Konstrukcja była jednak stabilna, wiec spokojnie wdrapałem się na najwyższy poziom, a tam mnie w sumie zamurowało.

Może dlatego, że nigdy nie byłem we wnętrzu młyna, a może dlatego, że przy okazji wyglądania przez okienko ujrzałem… samego siebie leżącego na skoszonej trawie polany.
-Długo ci zeszło, przybyszu. – Od tego głosu niektóre włosy stanęły mi dęba i poczułem, że naprawdę nie powinienem się odwracać. Milczałem, decydując się jedynie na powolne kiwnięcie głową.
-Pamiętaj, iż jesteś w moim świecie, none of this is real. W trakcie interakcji z lokalizatorami (ulami) udało mi się wpłynąć na twój organizm, serwując pewien rodzaj świadomej hipnozy.
-Czyli po przebudzeniu będę to wszystko pamiętał? – nie wytrzymałem.
-Będziesz. Prawdziwe pytanie brzmi jednak: czy uwierzysz?

W następnym momencie odwrócił się mną do siebie.
Spojrzeliśmy sobie w oczy, choć byliśmy niewidoczni. Wszelkie założenia, iż Czas jest istotą o płci męskiej zostały… odwrócone. Wszystko zależało od wyobraźni i jej halucynogennej sfery, gdyż według panujących tu zasad, Czas mogła być mną, a ja mogłem być nią.
Prezencja bogini.

dsc03476


…w końcu się ocknąłem. Nie pamiętam abym zasnął, choć w głowie miałem poczucie jakbym leżał na tej polanie kilka dobrych godzin.
Wytarłem spocone lico, otworzyłem oślepione oczy. Choć wcześniej całe niebo było zasnute legionem chmur, wyglądało na to, iż słońce przez cały ten czas świeciło pełną mocą.
Nie wiem, co się dokładnie wydarzyło, lecz na duszy było mi niespotykanie lekko. Promienie słońca i pewne spotkanie (?) wyparły cały zebrany we mnie brud.

Odetchnąłem pełną piersią, wciągając solidną dawkę szczęścia, gdy nagle coś przysłoniło mi promienie wybawienia.

-I jak, obleciałeś już wszystko? – zapytał kompan przypominając mi o sobie.
-Chyba… tak.
-To wstawaj, pora spadać. Pamiętaj, że mamy jeszcze kilka godzin jazdy i lepiej wracać gdy dookoła jest widno.

Faktycznie, do pokonania na w drodze powrotnej mieliśmy około 50 kilometrów.

Czułem jeszcze jednak potrzebę wstąpienia do mistycznej karczmy. Większość jej pomieszczeń było jednak pozbawionych światła, zatem zbyt wiele nie zobaczyłem.

Po wyjściu, przy rowerach stały dwie szklane butelki. Jedna bez etykiety, druga z czerwoną plakietką „Coca-cola”, którą bez chwili namysłu chwycił mój towarzysz.
Ciepłe mleko od krowy, kto by pomyślał, że chwilę wcześniej, przechodząc przez próg karczmy, rozmarzałem o takim właśnie trunku…
Chwyciłem butlę, pociągnąłem sążnisty łyk, wraz z którym odzyskałem utraconą partycję.
Odrywając szyjkę od ust, poczułem coś chropowatego na szklanej powierzchni.
Napis?

„Czy uwierzyłeś?”

Podziel się ze mną swą opinią!